Praca zdalna z wyjątku stała się normą. Oddziały firm działają w różnych miastach, a dostęp do systemów IT bywa potrzebny z dowolnego miejsca na świecie. W takim środowisku pytanie nie brzmi już: „Czy wdrożyć VPN?”, ale: „Jak wdrożyć go tak, aby naprawdę spełniał swoją rolę?”. Bo o ile VPN jest dziś niemal obowiązkowym elementem infrastruktury biznesowej, o tyle jego implementacja bywa powierzchowna, a bezpieczeństwo często sprowadza się do złudzeń.
Dwa najpopularniejsze typy VPN to IPsec i SSL. Teoretycznie różnią się przeznaczeniem:
W praktyce granice się zacierają. Dzisiejsze rozwiązania potrafią łączyć funkcje obu, a wybór zależy bardziej od scenariusza biznesowego niż od „wyższości jednej technologii nad drugą”. Kluczowe pytanie nie brzmi: który VPN? ale: czy został wdrożony poprawnie, z uwzględnieniem ryzyk i realnych potrzeb firmy?
Wielu menedżerów traktuje VPN jako magiczny parasol, który automatycznie chroni dane. To nieporozumienie. VPN to tylko narzędzie do szyfrowania transmisji i uwierzytelniania użytkowników. Sama obecność tunelu nie rozwiązuje problemów takich jak:
VPN może więc paradoksalnie otworzyć drzwi dla zagrożeń, jeśli jest wdrożony bez odpowiednich procedur.
Dla połączeń między oddziałami wciąż najlepiej sprawdza się IPsec. Tunel zestawiony między routerami lub firewallami pozwala na transparentną komunikację między sieciami lokalnymi. Brzmi prosto – ale ilu administratorów naprawdę testuje, co się stanie w razie awarii jednego z łącz? Czy tunel automatycznie odtworzy się na zapasowym połączeniu? Czy polityki routingu są spójne? Dopiero te detale decydują, czy VPN działa w sposób niezawodny, a nie tylko „na papierze”.
SSL VPN to narzędzie, które miało uprościć życie użytkownikom. Łączysz się przez przeglądarkę lub lekkiego klienta, wpisujesz login i hasło – gotowe. Problem w tym, że prostota często prowadzi do obniżenia bezpieczeństwa. Użytkownik loguje się z domowego laptopa bez aktualizacji systemu, bez antywirusa, a czasem z publicznej sieci Wi-Fi. I w tym momencie „szyfrowane połączenie” staje się wąskim gardłem całej ochrony firmy.
Dlatego dzisiaj absolutnym standardem staje się MFA (Multi-Factor Authentication), a coraz częściej także kontrola urządzenia końcowego (tzw. posture check). VPN powinien wpuszczać do firmowej sieci tylko te urządzenia, które spełniają określone wymagania bezpieczeństwa.
Coraz więcej aplikacji działa nie w siedzibie firmy, lecz w chmurze: Microsoft 365, Salesforce, Google Workspace. Czy w takim świecie tradycyjny VPN ma jeszcze sens? Odpowiedź jest przewrotna: tak, ale tylko wtedy, gdy służy do ochrony krytycznych zasobów wewnętrznych. Dla chmury często bardziej adekwatne są rozwiązania typu Zero Trust Network Access (ZTNA), które kontrolują dostęp na poziomie aplikacji, a nie całej sieci. VPN pozostaje ważny, ale nie jest panaceum na wszystkie wyzwania związane z bezpieczeństwem zdalnym.
Najczęstsze błędy, które sprawiają, że VPN jest tylko iluzją bezpieczeństwa:
VPN IPsec i SSL pozostają fundamentem komunikacji w firmach, ale traktowanie ich jako „złotego środka” to niebezpieczna iluzja. Są jedynie elementem większej układanki, w której równie istotne są: polityki bezpieczeństwa, świadomość użytkowników, kontrola urządzeń i testy awaryjne.
Dlatego pytanie, które powinna sobie zadać każda organizacja, brzmi: czy nasz VPN naprawdę zapewnia bezpieczeństwo, czy tylko daje nam poczucie bezpieczeństwa? Odpowiedź bywa niewygodna – ale właśnie ona decyduje o tym, czy firma faktycznie chroni swoje dane, czy tylko żyje w przekonaniu, że tak jest.